Prawie 80 pielgrzymów z wszystkich pięciu parafii Iławy wyruszyło na uroczystości odpustowe w sanktuarium Matki Bożej z Lip koło Lubawy.
Na odpust do Matki Bożej Lipskiej przybywa co roku kilka tysięcy pielgrzymów z różnych części Polski. Przyjeżdżają autokarami, samochodami, rowerami lub przychodzą pieszo.
– Zawsze w czasie tej pielgrzymki obejmuję modlitwą moich bliskich. Pan Bóg daje mi wiele, więc ja też chciałabym ofiarować coś innym – mówi pani Ania, która w iławskiej pielgrzymce idzie po raz dziesiąty. Jak przyznaje, inni pielgrzymi także niosą do sanktuarium prośby swoich bliskich. – Wiele osób prosi nas o modlitwę, o pomoc w rozwiązaniu problemów zdrowotnych, alkoholowych czy rodzinnych. Dla mnie to prawdziwa łaska, że ktoś przyjdzie i powie mi w zaufaniu: „Słuchaj, mój mąż źle traktuje rodzinę i jest coraz ciężej, proszę pomódl się za nas” – opowiada. – Ja uważam, że wiara czyni cuda, dlatego w sercu trzymam te wszystkie intencje powierzone mi przez bliskich – mówi pani Ania.
Jej zdaniem osoby, które proszą ją o modlitwę czasami wydają się nie radzić sobie z problemami, które ich spotkały. – A wystarczy tylko zanurzyć się w Bożej miłości, aby od razu zacząć w niej pływać. I to nie żabką czy pieskiem. Ja pływam w niej kraulem – uśmiecha się Ania.
– Kiedyś chodziłam z pieszą pielgrzymką na Jasną Górę. Dziś ze względów rodzinnych czy też służbowych nie jestem w stanie wygospodarować dwóch tygodni – ubolewa Wioletta z parafii pw. Przemienienia Pańskiego. – Dlatego też co roku staram się znaleźć ten jeden dzień, aby pójść o własnych siłach do Matki Bożej Lipskiej. I otrzymuję wiele łask z powrotem w postaci np. uzdrowień – zapewnia.
– Oczywiście to nie jest tak, jakby ktoś mógł sobie myśleć, że pójdę raz na pielgrzymkę i Pan Bóg mi od razu wszystko da – zaznacza. – To wszystko musi iść obok siebie; pielgrzymki, eucharystia, ale przede wszystkim świadczenie swoim życiem o Bogu. Usłyszałam kiedyś i powtarzam to sobie, że życie katolika może być jedyną Biblią jaką przeczyta ktoś, kto nigdy by po Pismo Święte nie sięgnął. Dlatego swoją postawą musimy stale dawać świadectwo Chrystusowi – dodaje.
Wśród iławskich pielgrzymów są również prawdziwi weterani. Pani Anna idzie już 14 raz. – Chodzę do Lip praktycznie co roku już od piętnastu lat. Raz tylko byłam zmuszona zrobić sobie przerwę, bo byłam tuż po zabiegu kręgosłupa – mówi. – Ale od tego czasu już nie odpuszczam i jestem za każdym razem – dodaje. – Niemal tradycją jest, że tuż przed wejściem do sanktuarium spotyka nas ulewa. Ciekawe czy tak samo będzie i w tym roku? – zastanawia się i spogląda na bezchmurne niebo.
Ze względu na to, że organizatorami pielgrzymki są ojcowie oblaci, wśród pątników są również osadzeni z zakładu karnego w Iławie. Ich udział jest jednym z elementów resocjalizacji.
Osadzeni jak co roku pełnili obowiązki opiekunów grupy. Czuwali nad oprawą muzyczną i nagłośnieniem, pomagali również tym, których przerosły trudy drogi.
(źródło: https://elblag.gosc.pl/doc/2572275.Z-oblatami-do-Lip)